NA EMIGRACJI; W AUSTRALII I NOWEJ ZELANDII + ilustracje ze zbiorów osobistych
Do pracy duszpasterskiej wśród Polonii Zagranicznej zostałem skierowany w 1979 roku przez Przełożonego Generalnego, którym był wwczas, śp. Czesław Kamiński.
Na antypody Australii dotarłem dziewiątego listopada 1979 roku, tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Z lotniska zostałem zawieziony od razu do kościoła w Cabramatta, w którym zgromadzeni byli Rodacy na niedzielnej Mszy św. Wiele było radości jak i słów dziękczynienia za przylot do Australii, „bo kapłanów nigdy nie za duzo”!”. Zaskoczeniem była temperatura powietrza — było niezwykle ciepło, jak i też kościół był przepełniony liczbą wiernych. Powitania dokonał ks. Kazimierz Bojda, prowadzący wówczas ten ośrodek. Nikt nie przewidywał że często będziemy kroczyli swoimi śladami — albo ja po nim przejmując i prowadząc Ośrodki Duszpasterskie, albo ks. Kazimierz po mnie. Z biegiem czasu poznawałem uroki Piątego kontynentu, np. transport drogowy - tzw. pociagi drogowe, ruch drogowy - lewostronny, upał w okresie świąt Bożego Narodzenia, ani śladu śniegu czy mrozu, wielokulturowość - gdyż Australia stanowi zlepek różnch kultur i różnych nacji z całego świata…. „Trening duszpasterski” odbywalem w kilku ośrodkach w Sydney na zastępstwach i pomocy, szczególnie w okresie świat Bożego Narodzenia. W Marayong pomagałem polskiemu artyście Adamowi Chryrkowi przy wykonywaniu płaskorzeźb i figur, które znajdują się po dzień dzisiejszy w kościele matki Bożej Częstochowskiej. Zbudowany on zostal przez Rodaków, jako wotum za tysiaclecie chrześcijaństwa w Polsce—kraju naszego pochodzenia. Decyzją prowincjała ks. Zbigniewa Pajdaka zostałem nastepnie skierowany do Adelajdy, aby wespół z odpowiedzialnym za polskie Ośrodki duszpasterskie, ks. Stanisławem Lipskim służyć duchową opieką Rodakom tam zamieszkałym jak i dojeżdzając do Porta Augusta i Whyali raz w miesiacu z Mszą św. w j. polskim i posługą duszpasterską również do Rodaków - Polaków tam mieszkających. Pełen podziwu byłem dla Rodaków pochodzących spod Adampola, którzy bodaj w 5 - tym pokoleniu zachowali jeszcze polską kulturę, język i obyczaje. Po półtorarocznej pracy w Adelajdzie, Prowincjal ks. Zbigniew zaezwał mnie do Sydney, powierzajac Ośrodki po ks. Kazimierzu : Cabramatta, Fairfield, Villawod - hostel z nowoprzybywajacymi Polakami z obozów przejsciowych z Europy ; Traikirchen i Latiny. Był to okres nieciekawy w Ojczyznie naszej. Bowiem trwał „stan wojenny”, i wielu Rodaków zmuszonych było do wyjazdu, jak i też inni emigrowali szukajac spokojniejszych i lepszych warunków tak dla siebie a szczególnie dla swoich dzieci. Bywały okresy, że do I-szej Komunii św. przygotowywałem rocznie po 40 dzieci i wiecej. Organizowałem też obozy młodzieżowe, jak i ministranckie. Opuszczajac hostel, Młoda Polonia osiedlała się w dzielnicach przyległych do zakładów pracy. Dlatego też organizowałem msze św. niedzielne dla nich w Harris Parku, czy Gosford. W tym też okresie ks. Zbigniew zlecił mi prowadzenie „Przegladu Katolickiego” - miesięcznika katolckiego redagowanego w j.polskim. Wielka pomocą posłużył mi drukarz, pan Mirosław Arter. Bowiem musiałem organizować druk miesięcznika w Sydney, gdyż dotychczasowa drukarnia w Melbourne zamykała się. Polubiłem te pracę, do dnia dzisiejszego składam różne materiały, jak i opracowywuję historię naszej duszpasterskiej pracy, czy też wydając tygodnik ‘Promyk Miłosierdzia" - w Melbourne. A w Sydney, przez ostatnie 4-ry lata w Marayong - tygodnik "Gwiazda Ewangelizacji"’, Dając tym samym wiernym do ręki wiele wiadomości z życia Kościoła jak i z Katechizmu Katolickiego zasady katechizmowe jak i z innych dziedzin życia religijnego do poczytania i przemyśleń wiele ciekawych artykułów. Oczywiście, że wybrane do przedruku. Porady zdrowotne też od czasu do czasu ukazują się, w trosce o zdrowie czytelników jak sympatyków "Gwiazdy Ewangelizacji". Po Ośrodkach w Sydney, skierowany zostałem do Newcastle. Tam też miałem okazję zapoznać się z obozem w Grecie, do którego trafiali Rodacy przyjeżdzający do Australii po zakończeniu działań II wojny Światowej. Prężnie też działali Rodacy zżeszeni w Związku Polaków w Maitland, którym przewodniczył wówczas Feliks Dangel. Posiadali oni własny Dom Polski jak i też przypominali miesjcowym mieszkańcom o wkładzie Polaków w historię Australii - chociażby Strzeleckiego, czy też odkrycie Alp Australijskich, które nazwane zostały Górami Kosciuszki. Z Newcastle kroki moje skierowane zostały przez nowego Prowincjała ks. Stanisława Wronę do Melbourne. Powierzono mi Osrodki Ardeer i St. Albans. Początkowo mieszkałem w Melton dojezdżając do Melbourne, później dzierżawiłem dom na terenie St, Albans. Łatwiejszy kontakt z wiernymi jak i też miejsce spotkań "Klubu Rodzina", który założyłem majac na wzgledzie młode rodziny, młodzież i dzieci. Z Rodakami zdecydowałem się zakupić dom dla duszpasterza, który będzie pracował na tym terenie. Dzieki ofiarności, dom został zakupiony i po dziś dzień służy polskiemu kapłanowi jako miejsce zamieszkania ale i jako kaplica i miejsce do kontaktów z Polakami. Po Ardeer i St. Albans Przelożony skierował mnie do Polaków zamieszkujacych dzielnice Dandenong, Ringwood. Tutaj zrodzila się myśl zakupienia wiekszej działki i postawienia polskiego kościoła pod wezwaniem „Miłosierdzia Bożego”. I tak się stało. Miałem też plany pobudowania domu starca dla Rodaków, ale sprawy potoczyly się inaczej. Jest tylko kościół. A szkoda, zawsze inaczej wyglada kompleks, gdzie jest kościół, domki mieszkalne dla ludzi starszych jak i dom starca. Wtedy wszyscy czuja się jak jedna rodzina: ci najmłodsi pierwsze kroki stawiający , młodzi, dorośli jak i starcy wolno kroki swe stawiający. Budowe kościoła prowadził ks. Kazimierz Bojda przy pomocy inż.. Romana Piotrowskiego i architekta z Canberry Jacka Łukaszyka, który na swoim koncie ma też projekt i wykonanie Ośrodka Jana Pawła II w Canberze. Pod koniec 2004 roku wylądowałem w Wellington - Nowej Zelandii, przejmując opieke nad Rodakami po ks. Bernardzie Bednarzu. Wrażeń z tego okresu wiele, tak ze spotkań z Rodakami, nowozelandczykami jak i lekarzami. Bowiem na poczatku 2007 roku miałem wylew krwi do mózgu, a w pół roku pożniej następna operację na tętniaki : na aorcie głównej wiodącej krew z serca w organizm i kończyny dolne. Dzięki Opatrzności i woli Bożej jak i modlitwie wiernych doszedłem prawie do siebie i w miare sił pomagam w Ośrodkach duszpasterskich. Jakiś czas w Canberze, później w Keysborough a obecnie w Marayong—przy kościele Matki Bożej Częstochowskiej. Tutaj też Siostry Nazaretanki prowadzą Dom Pogodnej Starości dla ludzi w schorowanych i w podeszlym wieku – przede wszystkim dla Polaków. Na terenie do nich należącym jest też osiedle dla Polaków dających sobie jeszcze radę gospodarzenia we własnym domu ktory znajduje sie w zespole domków rodzinnych. Siostry prowadzą też hostel dla ludzi starszych wiekiem, którzy jeszcze sobie samodzielnie radzą w życiu. Oczywiście że pracuje cały „personel” zawodowy: pielęgniarki, lekarze, kucharze, sprzątający, doglądający. Pracują też Siostry sprawując całkowity nadzór nad instytucjami które znajdują się na posesji zakonnej. Mam na myśli szkołę średnia, jak i przedszkole. Dogladają też kościół wybudowany przez Polonię pod nazwą świątyni Matki Boskiej Częstochowskiej z okazji 1000 - lecia chrześcijaństwa w Polsce. Kościół zewnętrznym wyglądem przypomina złożone ręce do modlitwy. Duchową opiekę sprawują w nim od wybudowania księża Chrystusowcy. Obecnie rektorem jest ks. Henryk Zasiura. |
Ks. Maksymilian
w domu głównym Towarzystwa Chrystusowego im. Jana Pawła 2-go w Canberrze ACT Australia |